Przyznaję się bez bicia, że robię listy postanowień. Lubię to i nie rozumiem skąd hejt na plany noworoczne. Każdemu pomaga co innego, mi Nowy Rok daje zastrzyk chęci. A tego nie można ignorować. Przyznam się jednak bez bicia, że z realizacją moich planów jest różnie. W 2015 nie udało mi się zrealizować żadnego z moich celów, chociaż sam fakt, że próbowałam je zrealizować sprawił, że jestem z siebie dumna i już teraz jestem trochę lepszą wersją siebie sprzed roku. A o to moim zdaniem właśnie chodzi. O rozwój i samodoskonalenie.
MOJA LISTA NA 2015:
- prawo jazdy - zostało mi 10 godzin do wyjeżdżenia i cholera jasna, nie mogę się zebrać, żeby to zrobić. Czy wspominałam już, że nie cierpię jazdy samochodem?
- aparat ortodontyczny - prawie się udało. Przesunęłam termin zakładania górnego łuku na 4 stycznia, żeby móc wcinać pierniki na Święta, więc w sumie mogę ten punkt uznać za zaliczony. (aaaaa! robię to!) I uwierzcie mi, pierniki były warte zwłoki.
- miałam zrobić coś na drutach - taaaa.... kupiłam druty. wełny już jednak nie. ten punkt musi poczekać.
- odwiedzić Londyn - pusty portfel + chore dzieci. nie wyszło
- odwiedzić Włochy - pusty portfel. No właśnie. Przeciąg na koncie zainspirował mnie do poszukiwania pracy. Trudno tego nie nazwać rozwojowym.
- nauczę się robić szpagat - podpunkt od czapy, co nie? w sumie dlatego, że zawsze chciałam umieć robić szpagat. Ćwiczyłam całe dwa tygodnie. Może w tym roku? Hahahaha.
"Nowy rok jaki, cały rok taki". 2016 będzie zatem rokiem w którym będziemy odwiedzać rodzinę, spędzać miło czas i nie będziemy musieli się martwić obiadem. Wystarczy, aby z góry uzać go za udany.
Uśmiechu Wam życzę i zróbcie sobie listę, choćby po to, żeby wyciagnać ją w grudniu i zobaczyć na ile zmieniliście się przez rok.
Buźka