Co jakiś czas natykam się na hasztag #normalizebreastfeeding. Dziwię się, że coś takiego w ogóle istnieje, bo jak długo karmię, tak nigdy nie spotkałam się z przypadkiem dyskryminacji karmiącej matki. Że niby kogoś tam wyprosili skądś tam, ktoś komuś zwrócił uwagę. Nie wiem skąd to się bierze, ale mam wrażenie, że trochę z nas samych, bo jesteśmy tak wychowane, że wiemy, że nie wolno świecić cyckami w miejscach publicznych. I trochę nam wstyd, że czasem musimy. No i buntujemy się, bo gdyby nie wolno nam było karmić, równie dobrze przez parę miesiecy mogłybyśmy nie wychodzić z domu. Tymczasem karmić można wszędzie i nie ma żadnego prawa, które tego zabrania. Nie trzeba o nie walczyć, trzeba się poprostu wyluzować.
Jesteśmy z Najukochańszy Małżonkiem i Córkami w banku. W pewnym momencie Ala zaczyna się domagać mleka, więc pytam panią oddziałową, bo końca załatwiania sprawy nie widać, czy nie ma nic przeciwko, żebym ją ( Alę, nie oddziałową ) nakarmiła. Na co pani odpowiada:
- Niestety muszę mieć zgodę na piśmie od dyrektoraa banku, żeby pani pozwolić.
- ...żeby mi pozwolić karmić? - pytam zbita z tropu, bo pierwszy raz w życiu spotykam się z takim przejawem dyskryminacji.
- Takie są procedury.
- Naprawdę? - dociekam, bo nie dociera.
- No przecież nie mogę pani tak po prostu wpuścić na zaplecze.- tłumaczy cierpliwa oddziałowa.
- Ale, ja tam nie muszę iść. Ja mogę karmić tutaj. Pytam, czy nie będzie to pani przeszkadzać.
- Mi? A gdzie tam! Proszę karmić! - no i Ziemia wróciła na swoją orbitę.
Z tego strachu, że trzeba będzie karmić dziecko przy ludziach, wolimy czasem gdzieś nie iść, niż iść i
musieć stanąć w obliczu niewygodnej sytuacji. Aż któregoś dnia okazuje się, że
niestety, musisz wyciągnąć cyca przy ludzich, bo dziecię drze się w
niebogłosy z głodu i nijak nie oszukasz, ani nie zabawisz. Robisz wtedy
to, co musisz, ale karmisz, przekonana, że wszyscy się gapią i w ogóle
jesteś fuj, bo się tak obnarzyłaś na oczach obych. I jeszcze częstujesz
ich waszą intymnością. I widać Ci 30% piersi. Groza.
A wcale się nie gapią. I nawet ich to specjalnie nie obchodzi. Więc skąd ten oburzony ruch pokrzywdzonych matek wymyślających hasztagi na temat? No chyba, że trochę za bardzo się któraś pani obnarzyła komuś nad talerzem w restauracji i faktycznie dostały bana. Ale to jest akurat przejrzysta sytuacja, w której trudno by się było komukolwiek oburzonemu dziwić. Spotakała Was kiedyś sytuacja, w której ktoś Wam zwrócił uwagę kiedy
karmiłyście? Bo ja sobie nawet czegoś takiego nie wyobrażam.