32 tydzień. Umawiam się na kolejną wizytę u lekarza. Położna pyta na kiedy.
- 26 sierpnia.
Mierzy mnie od góry do dołu: - A zdąży Pani?
- Co zdążę?
- A który tydzień?
- 32.
- Aaaaa! To spokojnie! Bo wygląda Pani, jakby miała zaraz urodzić.
- ....
podnosi na duchu
*
Dwa dni później siedzę na placu zabaw i gadam sobie z jakąś babką, która przyszła z siostrzenicą. O ciąży rzecz jasna, bo o czym. Po 20 minutch rozmowy, ona nagle poczuła potrzebę wytłumaczenia się:
- Ja tak ciągle o ciąży, bo wie Pani, jestem w czwartym miesiącu i to wszystko takie nowe.
- Spoko. Mnie się ten temat nie znudził nawet po 8miu miesiącach.
- ... - patrzy nic nie rozumiejąc, spogląda nagle na mój brzuch i wypala - O rety! Pani też jest w ciąży?
taaa...brawo Sherlock'u..
czyli ten brzuch jednak nie rzuca się w oczy?
najgorszy przypadek pregnezji, z jakim się spotkałam...
*
Kursuję między mężem, a telewizorem. On próbuje mnie omijać wzrokiem, ale w końcu nie wytrzymuje:
- Wiesz co? Jesteś tak wielka, że zasłaniasz mi całe 50 cali.
nawet nie wiem, jak to skomentować... dzięki, serce moje!
Etykiety: ciąża, dialogi rodzinne