moje dziecko nie mówi



Lili w kwietniu skończyła trzy latka. Duże dziecko, prawda? Społeczne już takie bardziej, pogadać można. Otóż nie... Z moją córką sobie nie pogadacie. Przeciętny trzylatek zna około 300 słów. Lili zna ich w tej chili około 50. Policzyłam je któregoś razu. Oczywiście rozumie wszystko i nawija też niemalże bez przerwy, niestety w sobie tylko znajomym języku. Sytuacja zaczyna być trochę irytująca, zwłaszcza, że młodsze dzieci z naszego otoczenia powoli zaczynają mówić lepiej niż ona. Daleka jestem od porównań własnego dziecka do innych, ale od półtora roku słucham zapewnień krewnych i znajomych : "zobaczysz, jak już zacznie, to pójdzie lawinowo." Cóż.. nie idzie. Idzie ślimaczo. 

Ogólnie jestem zen i uważam, że większość rzeczy przychodzi w swoim czasie. Dziecko podnosi główkę w swoim czasie, siada w swoim czasie, uczy się chodzić. Nie ciśnieniowałam się zatem za bardzo i postawiłam sobie magiczną granicę trzech lat, miałam nadzieję, że samo przyjdzie. Już raz osiwiałam, kiedy Lili miała trzy miesiące i nie podnosiła główki leżąc na brzuszku, a nasza pediatra przegoniła nas po zespole specjalistów. Badania wykazały, że dziecko jest zdrowe i kiedy już mieliśmy iść na jakieś ćwiczenia, sama zebrała się w sobie i dziarsko zaczęła główkę podnosić. Od tego czasu daję jej kredyt zaufania jeśli chodzi o naukę nowych rzeczy. W tej sytuacji jednak, chyba będziemy musiały się wybrać do logopedy. Żal mi jej zwłaszcza na placu zabaw, bo dzieci szybko przestają się nią interesować, kiedy okazuje się, że nawija do nich po kosmicku. 

No dobra, a jakie są Wasze doświadczenia w tej materii? Miał ktoś podobne problemy?