No więc, jesteś w domu i akurat masz pół godzinki luzu. Co robisz?
a. regulujesz brwi, malujesz paznokcie, robisz maseczkę,
b. nastawiasz pralkę, zmywarkę, odkurzasz i jeśli styka czasu, robisz te cholerne brwi, no bo musisz.
Jeżeli odpowiedziałaś a. - gratuluję, ciesz się wolnością, póki trwa. Jeżeli odpowiedziałaś b. - to tak, jak ja, jesteś matką. No chyba, że masz noworodka w domu, wtedy zupełnie nie dotyczy Cie to pytanie. Nie martw się, to minie.
No więc, grunt to się w życiu ustawić.
Czemu pytam? Bo wczoraj miałam pół godziny luzu, kiedy to oddawałam się zabiegom pielęgnacyjnym, podczas gdy mój najdroższy małżonek, zdjęty troską o moje zdrowie i porażony stanem naszych okien w pełnym słońcu, w towarzystwie naszej pracowitej córki zajął się ich myciem. Okien myciem znaczy. Po południu podziwiałam zatem mój świeży manicure w blasku słońca wpadającego do salonu przez czyste okna. Najdroższy Mąż zrobił też obiad i gofry z owocami na kolacje... Omnomnom. Skoro zostało zapisane, nie zostanie zapomniane. Wspaniałe popołudnie. Cudowny małżonek :)
Etykiety: samo życie