Właściwie mogłabym już dziś zrobić podsumowanie postanowień noworocznych. Trudno by je nawet nazwać postanowieniami. To były bardziej moje marzenia. A wiadomo, że jeśli chcemy, żeby nasze życzenia się spełniły, nie powinniśmy ich ujawniać. Chyba, że już po ich spełnieniu. Co czynię dziś.
Na ten rok miałam w zasadzie tylko dwa marzenia. Chciałam zmiany, chciałam, żeby coś się u nas ruszyło. Sytuacja zaczęła być zbyt wygodna. Miałam ochotę na zmianę poziomu trudności. Obydwa postanowienia spełniły się śmiesznym zbiegiem okolczności już w styczniu. Pierwszym było znalezienie pracy, o czym zdążyliście się już trochę nasłuchać. Nie ważne co, byle szybko - było hasłem przewodnim moich poszukiwań. Jeśli natomiast nie udałoby mi się znaleźć żadnej pracy, miałam nadzieję na spełnienie drugiego marzenia, którym było... zajście w drugą ciążę. Do tego marzenia podejść było już kilka, ale tym razem postanowiłam wziąć się do sprawy na poważnie. Uznałam też, że najlepiej będzie starać się o spełnienie obydwu marzeń symultanicznie. Spełnienie przynajmniej jednego byłoby gwarantem dobrego samopoczucia i zdecydowanie zmieniłby naszą sytuację życiową.
Kiedy okazało się, że znalazłam pracę, postanowiłam na kilka miesięcy zrezygnować z realizacji drugiego postanowienia, ale okazało się, że było już na to za późno. Czar noworocznego postanowienia zadziałał i oba moje marzenia zostały spełnione. Jedno nadal jest w trakcie realizacji, ale im więcej z Was będzie za nas trzymać kciuki, tym lepiej. Marzenia się spełniają. 20 t.c.
Etykiety: ciąża, matkapolka, wielkie plany