Drogi Czytelniku,
to nie jest blog kulinarny, ale parentingowy. Jako rodzic czuję się czasem w obowiązku coś ugotować. Nie lubię stać w kuchni niepotrzebnie długo i najbardziej lubię robić dania jednogarnkowe, bo jeszcze bardziej niż stać, nie lubię zmywać tysiąca garów. Jeśli chodzi o pieczenie, jest lepiej, bo pieczenie mnie relaksuje, ale staram się ograniczać stres, więc, tak jak w przypadku gotowania, stosuję trzy zasady:
- szybkie
- proste
- niezmywaniogenne (wymyśliłam to słowo)
W związku z powyższym, to zapewne będzie pierwszy i ostatni wpis kulinarny.

To jest ciasto, które wygląda zarąbiście, smakuje zarąbiście i każdy będzie przypuszczał, że spędziłyście całą noc na przygotowywaniu go. Przepis pochodzi z jakiegoś amerykańskiego bloga, znalazłam go wieki temu i nie sądziłam, że będę się nim kiedyś dzielić, więc nie powiem Wam skąd dokładnie. Zaadaptowałam go zresztą do polskich warunków. Smacznego!
Będziecie potrzebować:
3jaja
1szkl cukru
2/3szkl dyniowego puree*
1łyżeczka proszku
1/2łżcz cynamonu
1/2 łyżeczki soku z cytryny
1szkl mąki
*kroimy dynię, wsadzamy do piekarnika, a kiedy jest miękka, miksujemy. Nadmiar zamrażamy i możemy sobie zrobić ciacho dyniowe nawet wiosną
Na krem potrzeba:
- półtorej opakowania serka kanapkowego (przepis mówi o 225gramach)
ja używam łaciaty naturalny, ale może być philadelphia, albo zwykły z lidla, czy tesco - grunt, żeby nie był ze szczypiorkiem, czy czymś)
- dwie spore łychy miękkiego masła - chyba, że lubicie więcej, wtedy hulaj dusza
- cukier zwykły - kto ile lubi
Mieszamy wszystkie składniki i wylewamy na wyłożoną papierem do pieczenia blachę (tą dużą z piekarnika) i wstawiamy na 15min do nagrzanego do 170stopni piekarnika. Tak, 15minut. Zostawić, żeby przestygło, inaczej krem się rozpuści.
Oryginalny przepis mówił coś o zwijaniu, póki ciepłe (przed nałożeniem kremu), ale ja tym razem o tym zapomniałam i zostawiłam ciasto na noc w piekarniku, dopiero rano je nadziałam. Wyszło - dowód na zdjęciu. Nie wyszło mi zresztą tylko raz. Ustawiłam wtedy piekarnik na 180stopni i zrobił się z niego sucharek, przez co nie chciało się zwijać.
Smarujemy ciasto po całości, po czym zwijamy CIASNO. Owijamy przezroczystą folią kuchenną, żeby się nie rozlazło i wsadzamy do lodówki. Najlepsze jest na drugi dzień i ponoć można je mrozić, ale nie próbowałam.
W duchu jesiennym ciasto w sam raz.
Etykiety: szama